We wtorek 6 października pani Ula Balewska zorganizowała wycieczkę do Józefowa, do Wioski Indiańskiej. Razem z nami pojechała klasa czwarta „c” pod opieką pani Ani Bartczak.

Gdy dojechaliśmy, przy bramie wioski spotkaliśmy Indiankę i wraz z nią udaliśmy się do szeryfa. Po drodze przyglądaliśmy się totemom, namiotom i zabudowaniom. Szeryf Andrew [czyt. Endrju] opowiedział nam, że poszukuje bandyty i rozpoznał wśród nas jego wspólnika. Następnie poszliśmy do dużego, kolorowo ozdobionego namiotu zwanego tipi, gdzie wysłuchaliśmy opowieści o historii Indian, siedząc wokół ogniska. Następnym punktem programu było pokonanie toru przeszkód, na początku szło nam dobrze, ale na „belce Apaczów” wielu z nas pośliznęła się noga, tylko kilku przeszło próbę bez pomocy.
Potem uradowani nową atrakcją strzelaliśmy z paintballa do celu, a jak ktoś już wystrzelał swój zapas kulek, szedł na rzut tomahawkiem w „bizona” .
Po upolowaniu bizona zjedliśmy go i popiliśmy coca- colą. Po posiłku i zwiedzeniu aresztu większość uczestników wycieczki zabrała się za poszukiwanie bandyty. Ja trochę go szukałem , ale potem uświadomiłem sobie, że go w wiosce już na pewno nie ma i poszedłem kupić pamiątki do sklepiku. Gdy wróciłem z pamiątkami, koledzy dobiegli do mnie i powiedzieli, że tego bandyty wcale nie było albo już dawno go schwytano, bo znaleźli ludzką czaszkę. Reszta nie poddawała się tak łatwo, pomimo siąpiącego deszczu szukali dalej, tyle że jakiegoś skarbu. Skarbu, pomimo uważnego studiowania mapy i wchodzenia we wszystkie zakamarki, też nie znaleźli.

 

 

Na koniec poszliśmy bawić się w przeciąganie liny i w narty indiańskie. W przeciąganiu liny wygraliśmy po dogrywce, zaś w nartach – długich drewnianych deskach z czterema wiązaniami – szło nam gorzej, ciągle upadaliśmy. Ja upadłem na Tomka… biedaczek z niego, ale co tam – jakoś się podniósł i walczyliśmy dalej, w końcu po wielu upadkach wygraliśmy. Niesamowicie się z tego zwycięstwa cieszyłem, choć byłem spocony gorzej niż po dwóch wf- ach i całe kolana miałem w błocie, ale było warto.

 

 

Bardzo podobała mi się ta wycieczka, bo ubawiłem się na całego. Od powrotu do domu ciągle namawiam rodziców, żebyśmy pojechali tam jeszcze raz w weekend, kiedy przyjeżdżają tam prawdziwi północnoamerykańscy Indianie. Wszystkim gorąco polecam wybranie się do tej nadzwyczajnej wioski.

Wojciech Balewski kl. Vc